Strzeliło srebrne słońce
Nad siną gór korono,
Obłokiem purpurowym
Na dwoje przekreślone.
U samych progów lasu
Lśnią rzeki blade tonie,
A wietrzyk po nich chodzi
I.wodę czerpie w dłonie…
Zanucił jakiś ptaszek
I martwy w kwiaty spada…
Na brzeg rusałek wiotkich
Wybiega wnet gromada –
A ciała ich – zielone,
A warga się czerwieni,
Jak właśnie o poranku
Tęczowy liść jesieni!
Zdradliwych oczeretów
Twarde i ostre wstęgi
Stopy im poraniły
W ciemnozielone pręgi.
Lecz piersi im rozpiera
Śmiech pusty i uparty
I błyska rząd szmaragdów
Spod wargi wpółotwartej…
Światełka złotych oczu
Rzucają blask dokoła
I tonie w złotym świetle
Twarz cała – okrom czoła!…
A z boru staruch leśny
Wynurza kark otyły…
„Witajcie, swawulnice!
A coście dzisiaj śniły?”
I piersi mchem porosić
Łopuchem wciąż okrywa,
A w brodzie jakaś pliszka
Zastrzegła mu nieżywa.
I w krąg go otoczyły
Rusałek korowody…
„A siadajże, dziaduniu,
Na pniaku – wedle wody!
Kończ bajkę rozpoczętą,
Niech wątek się wyjaśni!
Już setny maj się zbliża,
A ty nie kończysz baśni!”
Na pniaku staruch usiadł
I gładzi włos zielony,
Aż z brody martwą pliszkę
Wyciągnął – zadziwiony…
„Tfu! martwa pliszka w brodzie!
Niedobra to oznaka:
Ktoś znowu przerwie bajkę!
Już dola moja taka!
Cóż robić! Ciągnę dalej,
Lecz, by nie popsuć wątku,
Pieszczotki moje wodne,
Zaczynam od początku:
„Lat tysiąc chyba temu
Królewna piękna żyła,
Co serce miała złote,
A w sercu smutków siła!
Raz – z okien swego zamku
Wyjrzała w świat daleki,
Wyjrzała i zasnęła,
Zasnęła jak na wieki!
I przyszedł rycerz młody,
A zbroja na nim szczera…”
Tu – urwał nagle staruch
I trwożnie się oziera:
„Ktoś idzie… Słyszę kroki…
Ha! martwa pliszka w brodzie…
Ja schowam się na drzewie,
A wy się skryjcie w wodzie!”
Szmer kroków wciąż się zbliża,
W całym go słychać lesie –
To rycerz w swych objęciach
Królewnę śpiącą niesie…
I niesie ją, i tuli,
I zrywa z lic zasłonę,
I do ust jej przyciska
Swe usta rozpalone…
Skoczyły wnet rusałki
Do rzeki – w samo słońce,
Co w wodzie się odbiło
Złociste, pałające!
I widać jeno w dali
Ich głowy rusałczane,
Z główkami lilii wodnych
Bezładnie przemieszane!
A wietrzyk pląsający
Słów ich odnosi echa
Do dziada, co na drzewie
Przez liście się uśmiecha:
„Nieznośny, nudny dziadu!
Któż bajkę nam wyjaśni?
Już setny maj się zbliża,
A ty nic kończysz baśni!”