264
Skroń wynurzam z poddasza. Niech gwiazdy mnie strzegą!
Ty – z dołu – przyjrzyj no się mej górnej żałobie!
Tkwię w trumnisku utkanym z wyżyn i z niczego –
A na imię mam – Oddal! Nic nie wiem o tobie…
W dole – świateł drobnota. Piętrowanym cieniem
Dom migoce… Są okna, gdzie zawsze jest ciemno…
Byt mój stał się radosnym w snach znieruchomieniem
Skoku, który dać mogę w tę przepaść pode mną!
Mów, gdzie wszechświat nocuje? W nizinnych snów mrowiu
Czy tu wyżej, gdzie nicość z lekka się odsmuca.
Gdy po dachów rozległych blaszanym pustkowiu
Księżyc świeci kot biegnie i komin cień skróca?..