Kształt jest najwyższym naszym ideałem,
W nim chcemy zmieścić wszechświat symetrycznie;
Duch w naszych myślach także stał się ciałem,
W cudowną formę zmieniony magicznie…
Iecz ideały czuć, zniżone gwałtem,
Tylko w marzeniach pierwowzorem wskrzesną!
Posąg jest wtedy najpiękniejszym kształtem,
Gdy każda linia jego bezcielesną!
Oto największa niedorzeczność życia,
Spełniona bogów dziwnym przekroczeniem:
Myśl się nie mieści w naszych form powicia,
A kształty bledną przed cudnym marzeniem!
Był człowiek jeden, co ludzi zrozumiał
T duszę za nich oddał na męczeństwo:
Pojął moc serca i oto się zdumiał,
Gdy zoczył w sercu boga podobieństwo!
O, tak! my bogi lub raczej półbogi,
Półbogi w życiu, bogi – w ideale,
Dwie nam są losów wyznaczone drogi:
Sługi i pana, co włada wspaniale!
Niech zrozumieją nędznej ziemi syny
Tej smutnej bajki niepojęty wątek,
Ze nawet niebo ma swe narodziny,
Ze nawet bogi mają swój początek!
My chcemy ująć myśli w słów kajdany
I przelać w formę swych marzeń tajniki,
By zmysłom obraz nieba dać nieznany
Lub swej potędze postawić pomniki!…
Ale są myśli, ale są uczucia,
Dla których nie ma kształtu ni wyrazu,
Dla których słowo jest kroplą otrucia
I które nikną w objęciach obrazu!…
Są takie prawdy najwyższe i święte,
W krąg otoczone tajemnic krainą,
Które, jakoby we dźwięki zaklęte,
Tylko melodią gdzieś – w bezmiary płyną!…
I nieraz sobie,- słysząc grę, wymarzę
Jakiś świat inny na cichym błękicie
I w tym spokojnym, cudownym obszarze
Pełne melodii, pełne dźwięków życie!…
Gdybym dosięgną! takiego istnienia,
Co się za grobem może ucieleśni,
Wtenczas by moje skrzydlate marzenia
Żądały więcej niż dźwięku i pieśni!…
O! czemu, czemu ja nie jestem w stanic
Tylko marzeniem i żyć, i odczuwać!
Czemu ja muszę spoglądać w otchłanie
I życie Boga sam w sobie zatruwać!
Czy mi nie dosyć, że prawda nade mną
Swoją bezwzględną jaśnieje budową?
Czemuż ją zowie fałszywą i ciemną,
Póki jej w ciasne nie zasklepię słowo?
I całe wieki w łzach i trudzie płyną,
Zęby ten wyraz odnaleźć ukryty;
Żadną mi wieczność nie błyśnie godziną
I jestem sługą: bóg we mnie zabity!
I cóż mi po tym, że mię słońce wlecze
W swoje złociste i promienne dale!
Czyż warto wiecznie we krwi broczyć miecze,
By za potęgę walczyć w ideale?
Ideały
239