Dwa krzyże stały nad mą mogiłą –
Ale trzeciego krzyża – nie było…
Gdym zdobył wieniec szczęścia i chwały –
Dwie mnie dziewczyny umiłowały.
Jedna mówiła, że bólem kocha…
Weselem – druga, bo więcej płocha.
Jedna weselem, a druga bólem…
Każda mię swoim przezwała królem!
Bo nie znalazły w chwili omdlenia
Pieszczotliwszego dla mnie imienia!…
Lecz mimo pieszczot ciągłej zamieci,
Ja – niestrudzony – śniłem o trzeciej!…
O tej. co biegnąc z wiosny zaraniem,
Pieści – pieszczotą, kocha – kochaniem!
Nie drży, nie blednie – smętna lub płocha,
Lecz płomienieje, kiedy pokocha!…
Od snów tych serce pękło na dwoje,
Więc pochowałem to serce moje!
I postawiłem dwa złote krzyże –
Dwa cienie padły na traw pobliże!
Dwa złote cienie, dwie złote smugi:
Jeden – dla jednej, drugi – dla drugiej…
Patrzyłem na nie na wpół przytomnie,
A wicher z niebem rozmawiał o mnie!
I powiadało niebo wichrowi,
Że grób mój snem się wokół różowi…
A wicher głośniej powiadał niebu,
Żem bogatszego spragnion pogrzebu!…
Dwa krzyże stały nad mą mogiłą,
Ale trzeciego krzyża nie było…