271
Ja byłem ssakiem,
A chciałem latać;
Pisnąłem, czując bezsiłę –
I stając blisko
Tajemnic świata,
Pragnieniem się modliłem.
I niespodzianie,
Tkanką błon
Porosły moje żądze,
Nosąc mnie
W mroczny niebios skłon,
W chmury,
Fioletem wrzące.
Ach, skrzydłem stała się tęsknota,
Spoistem, miękkiem, czarnem…
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Gdy beznadziejność
Was ogarnie –
Myślcie o moich lotach!