157
Przeszywszy kilkakrotnie pierś okrutną szczęką
zmotanej pajęczyną niechybną a miękką
ciągnie z niej moc serdeczną prądy rubinowe
wpierając w nią swą straszną wielooczną głowę
i kołycsze ją kośćcem swoich białych ramion
już trupa w skrzyżowanych rozpostarciu znamion –
jest jej zarazem stęsknionym wrogiem władczym katem
białą kapą pośmiertną pogrzebowym bratem
błogosąwi ją krzyżem za senną opiłość
pająk – słodki potworny jak śmierć i jak miłość –