Poszedł piesek raz na basen,
Wziął ze sobą całą rasę,
Psów Bassetów się rozumie,
Każdy świetnie pływać umie.
W przebieralni psy jak mrówki,
Ubierają kąpielówki,
Jest ich może ponad trzysta,
No i jeden pan, turysta,
Który nieco wystraszony,
Zrobił kupę w kalesony,
Teraz siedzi w toalecie,
I w postrachu bzdury plecie.
Naraz wszystkie psy bassety,
Co tchu pędzą jak rakiety,
Już są w wodzie i nurkują
Już uszkami wodę prują,
A gdzie ludzie się podziali ?,
Co w basenie się kąpali,
Wszyscy wyskoczyli z wody,
Nawet nasz ratownik młody,
Teraz leżą na leżakach,
Inni się chowają w krzakach.
Gruba pani w stroju w kwiatki,
Krzyczy; „Ja wam dam gagatki”,
Starą szmatę trzyma w dłoni,
Macha nią i pieski goni,
Rozsierdziło to bassety,
Błyszczą na ich szyjach kiety,
Wyszczerzone lśnią zębicha,
Każdy sapie, silnie prycha,
To jest chyba koniec świata !!!
Krzyczy baba co tam lata,
Wtem pojawił się Karambus
W pysku poszarpany bambus,
Przylepiony liść do brzucha,
Brudem świeci, smrodem chucha,
Wtarabanił się do wody,
Z wody wyskoczyły smrody,
Smrody wygoniły ludzi,
A Karambus wodę brudzi.
Pies Karambus. Część 12 Basen
328