Te liście kanarkowe,
Dżwięczące wróblim głosem,
Ten szumny tren w parowie,
Te pola iskrowłose,
Kiedy śliwek jedwabie
Lśnią w lazurze i czerni –
To twój złoty październik,
Twoi jubileusz babi.
Masz oto sznur dereni
Na szyję twoją kurzą,
Rwij wino, co się mieni
Fioletami i różą,
Idź za przykładem kota,
Który czeka na wieczność
I w kałuży ze złota
Bierze kąpiel słoneczną.
Śmiej się, kaszląc, zgarbiona,
Rzuć małoduszne troski!
Otwórz śmierci ramiona!
Złym jest żartem, lecz – boskim!
Kwitną astry i dalie,
Choć przekwitną – nie zginą.
Dzień twój wróci z oddali,
Smierciotrwała bylino!
I choć szkielet twój chrzęści,
Jak kosz stary, pogięty,
Jeszcze zażyjesz szczęścia,
Jak dziś – pastylek z mięty…
Jeszcze będziesz urocza
I płomieniem owiana,
Nieszkodliwym a mocnym
Jak purpura różana…
Przypomnij sobie wiersz ten,
Kiedy doczekasz świtu,
Gdy sionce złotą wędką
Wyłowi cię z niebytu.