222
Otom szary od pyłu tylu wieków,
a zawsze na osiodłanej chmurze.
To sny te miasta wołające: „Człowieku!”,
to rzeczywistość: kiedy oczy zmrużę.
Otom tak w drodze długiej zmalał,
że sam ledwo widzę swoją postać.
Tylko dudnią szkice elementarnej chwały.
Śmierć mi wszystkie drogi zarosła.
I coraz mniejszy jestem – jak gwoździk,
ostatni gwoździk – mówią – do własnej trumny.
Trzeba aż tyle nocy płakać z głupoty
i teraz dopiero – mówią – rozumny?