Oprócz szkatułek wysadzanych muszelkami i marynarskich czapek, pamiątką znad morza może być również ciupaga (oczywiście z napisem „Ustka” czy „Władysławowo”), a tuż obok smażalni ryb można natknąć się na stragan z oscypkami. Do tego rodzaju atrakcji zdążyliśmy się już chyba przyzwyczaić. Skoro taki mix turystyczny funkcjonuje z powodzeniem już od dłuższego czasu, to właściwie dlaczego by nie pójść o krok dalej i nie stworzyć góralskiej restauracji w malowniczym nadmorskim kurorcie?
Nuta polskiej egzotyki
Na całym Wybrzeżu możemy znaleźć mnóstwo restauracji oferujących rybę w najróżniejszych postaciach, ale również pizzerii, klimatycznych knajpek w stylu włoskim, indyjskim czy francuskim, sushi-barów i rzecz jasna, niezliczoną ilość budek z goframi. W takim otoczeniu góralska knajpa będzie stanowiła dość egzotyczny element. Niektórzy turyści będą tu zaglądać po prostu z ciekawości, a inni – zmęczeni rybą, kebabem i pizzą – w poszukiwaniu nowych smaków. Poza tym warto pamiętać, że do polskich nadmorskich miejscowości często przyjeżdżają również turyści z Niemiec, Skandynawii czy Danii, dla których podhalańskie dania będą z pewnością nie lada atrakcją i urozmaiceniem kulinarnych walorów podróży.
Kwaśnica i pierogi z bryndzą
Dobra restauracja to przede wszystkim odpowiednie, wyważone menu i starannie przygotowane dania. W góralskiej restauracji nie może zabraknąć kwaśnicy – jednej z najsłynniejszych potraw tego regionu, przyrządzanej z kwaśnej kapusty i baraniny. Wśród mięsnych dań powinna znaleźć się też jagnięcina, golonka czy żeberka. Obok wspomnianych już oscypków warto umieścić w menu także bryndzę i bundz. Jako że codzienna góralska kuchnia jest znana głównie z prostych, niewyszukanych potraw, nie należy zapomnieć też o ziemniaczanych hałuskach czy moskolach, grulach ze spyrką czy placku po zbójnicku. Gotowanie po góralsku – choć pozornie dość nieskomplikowane – w istocie jest sporym wyzwaniem, więc od początku zainwestujmy w świetnego szefa kuchni.
Napitek zza baru
Jak mawiają górale, jedzenie bez popicia to zwykłe obżarstwo. W menu góralskiej restauracji nieodzownie musi znaleźć się słynna herbatka z prądem, grzaniec, staropolska wódka i tradycyjne nalewki. Wprowadzając do oferty restauracyjnej alkohol, warto wybrać sprawdzonych, rzetelnych dostawców (w tym przypadku jedną z najpopularniejszych hurtowni jest http://alkohole.eurocash.pl/) – pamiętajmy, że zakup alkoholu z niepewnych źródeł może poskutkować odebraniem koncesji.
Niezbędne formalności
Zanim zaczniemy serwować klientom bryndzę i kwaśnicę, musimy dopełnić kilku formalności: na prowadzenie tego typu lokalu musimy mieć zgodę Sanepidu i Państwowej Straży Pożarnej. Restauracja musi spełniać również wymogi BHP. Poza tym tego typu działalność gospodarczą trzeba zarejestrować w CEIDG lub KRS. Ważnym elementem jest także koncesja na sprzedaż alkoholu, wydawana przez prezydenta miasta, burmistrza czy wójta gminy. Do podania o tego typu zezwolenie dołączamy odpis z KRS, a także dokumenty z Sanepidu i potwierdzenie prawa własności lokalu. O wszystkie formalne kwestie warto zadbać na długo przed planowanym otwarciem restauracji, ponieważ na wydanie konkretnych decyzji musimy czasem poczekać.