Idziemy na zakupy,
Dokupić coś do zupy,
Karambus torbę niesie,
W zębach; że jemu chce się?
Jesteśmy już w markecie,
A tam, no przecież wiecie…
Tysiące ludzi, tłumy,
I wszyscy jakby z gumy,
Każdy na siebie pcha się,
Lecz dalej idą; da się?
Mój pies jest grzeczny dziś,
Potulny niczym miś,
Ustąpił miejsca damie,
Ktoś w tłumie krzyknął:” chamie”!
„Noo; tego już za wiele”,
Z psich nozdrzy wicher wieje,
I wyje i ujada,
Pogryzie zaraz dziada,
„Dziad jeden gada bzdury,
Nauczę go kultury”!
Po sklepie się gonili,
Regały wywrócili,
Na ziemi pełno puszek,
Pękniętych sto paczuszek,
Drobinek po butelkach,
Tysiące na kafelkach,
Spieniona oranżada,
Tak okleiła dziada,
Że ruszać się nie może,
A z dziadem muchy; Boże!!!
Zleciały się ze sklepu,
I kleją się do lepu,
A jest tych much miliony,
I lepią się jak glony,
Porwały w końcu dziada,
Oj biada mu, oj biada,
Za fraki go chwyciły
Ze sklepu wyrzuciły,
A psu błyszczą zębicha,
Ze śmiechu głośno prycha.
Pies Karambus. Część 7 Sklep
371