Do niedawna pozostawały niezmienne. Wiszące na ścianie mapy, tablice Mendelejewa i inne pomoce dydaktyczne z pewnością sprawdziłyby się zarówno w szkole z lat trzydziestych dwudziestego wieku, jak i w placówce z lat dziewięćdziesiątych. A potem przyszła elektronika.
Do szkoły elektronika wkroczyła naturalnie z pewnym opóźnieniem. Kiedy w domach uczniowie bawili się przy komputerach, a ich rodzice w pracy prezentowali swoje dokonania korzystając z multimedialnych rzutników, szkoła pozostawała głęboko w przeszłości. Pomoce dydaktyczne były tradycyjne i mało porywające. Bo też ich rolą nie było ani bawić ani dostarczać rozrywki, ale wspierać proces nauki. I jeśli się sprawdzały, to po co było je zmieniać?
W końcu jednak nowoczesne technologie dotarły także do klas. Pierwsze pojawiły się komputery, a za nimi projektory cyfrowe, takież tablice, e-dzienniki, wreszcie netbooki, które każdy uczeń miał otrzymać na swoje biurko. Okazało się, że szkoła może być nowoczesna. Przynajmniej w sferze wykorzystywanych narzędzi.
Specjaliści dzielą pomoce dydaktyczne ery cyfrowej na kilka kategorii. Do pierwszej wrzucają te, które ułatwiają ocenianie pracy uczniów i postępów, jakie robią w nauce. To zbiory gotowych quizów, testów i sprawdzianów łącznie z kreatorami pozwalającymi tworzyć ich dowolne kombinacje. Dzięki nim nauczyciel może znacznie skrócić czas potrzebny na przygotowanie klasówki. Pojawia się jednak pytanie – czy tak sformatowane testy nie będą wtórne, zniechęcające do myślenia i niszczące kreatywność uczniów?
Inaczej jest z zarządzaniem elektronicznymi zasobami podczas lekcji. Taka sytuacja ma miejsce wtedy, kiedy uczniowie dysponują swoimi netbookami, a nauczyciel może odpalać na ich komputerach kolejne aplikacje. Taka forma nauki może pomóc w wykonywaniu kolejnych ćwiczeń, może jednak nieść za sobą niebezpieczeństwa utraty kontaktu między uczniem i nauczycielem oraz wejścia w szkodliwe schematy.
Kolejną kategorią jest administrowanie wykorzystujące najnowsze technologie. To jeden z najmniej kontrowersyjnych obszarów. Nauczyciel, dysponując e-dziennikiem, może w prosty i szybki sposób informować rodziców o postępach ich dzieci, a także prowadzić własne statystyki, które mogą być mu pomocne w planowaniu kolejnych zajęć.
Zasoby dydaktyczne, czyli e-booki, materiały audio-wideo, oprogramowanie dydaktyczne czy gry to nowości, które docelowo powinny zastąpić dotychczas używane pomoce dydaktyczne. Jak jednak zwracają uwagę specjaliści, wiele z nich przygotowano w sposób albo odbiegający od szkolnej rzeczywistości i na niskim poziomie merytorycznym, albo bez znajomości zasad rządzących nowoczesnymi technologiami. W tym drugim przypadku efekty dydaktyczne wynikające z korzystania z tego rodzaju narzędzi są nawet gorsze niż gdyby stosowane były tradycyjne pomoce.
To, że szkoła sięga po nowoczesne technologie sprawia, że musi podjąć więcej wysiłku zmierzającego do ich lepszego wykorzystania. Jeśli tak się nie stanie, pomoce dydaktyczne ery cyfrowej staną się jedynie kolejnymi gadżetami, które przynoszą więcej szkody niż pożytku.
—
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl